|
Korowód forum miłośników twórczości Marka Grechuty
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ysandra
Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/ Warszawa
|
Wysłany: Pon 21:36, 22 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Przyznam, że z dużą obawą pisałam te słowa. Bałam się, i nadal się trochę boję (dziękuję za zrozumienie) zostać posądzona o naiwne i nietaktowne"Yh, czy to prawda że...?!". Jest to jednak bądź co bądź wkraczanie w jego życie osobiste. Musiałam to jednak napisać, bo gdzieś tam kołatały mi sie po głowie wątpliwości. Te "przypadki", które opisała pani Marta, na szczęście mnie nie przekonują. Odsyłam jeszcze tu [link widoczny dla zalogowanych] , skąd dość jasno wynika, że Marek (przynajmniej wtedy) nie imprezował z kolegami z zespołu. Na tym myślę można zakończyć temat, bo i tak nic więcej się raczej nie dowiemy, a różne plotki, domysły i niedomówienia nie są tu chyba potrzebne. Dziękuję wam bardzo za udział w dyskusji (zwłaszcza za historyjkę z hotelu Grand).
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ysandra dnia Pon 21:37, 22 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
daeclan
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2005
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Żary
|
Wysłany: Wto 8:11, 23 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Ysando za post. Myślę że te spekulacje nie miały na celu wzbudzenia sensacji. Dla mnie pozaartystyczne problemy Marka nie mają żadnego znaczenia. Kto ich zresztą nie ma. Tak się składa że oprócz Marka fascynuje mnie grono innych wielkich osobowości z kręgu artystów. Pasjonują mnie obrazy niezrównoważonego Van Gogha, pijaka Touluse-Lautreca czy osoba Piotra Skrzyneckiego. Tak naprawdę to nie ma znaczenia co robili, intersuje mnie co stworzyli. Marka odbieram jako wielkiego artystę, Jego wielkośc nie podlega dla mnie ( i chyba większości tu piszących) dyskusji. Jeśli Marek miał jakieś problemy, były i są jego własnymi. Artykuły które go idealizują i pokazuja drugie oblicze, jednoznacznie wskazują że tak naprawdę nikt nie wie jak było dokładnie.
Choroba i inne problemy które Go dotyczyły są owiane mgłą tajemnicy i może niech tak zostanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ela
Dołączył: 26 Sie 2007
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 21:05, 25 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Myślę dokładnie jak Daeclan: życie prywatne powinno pozostać PRYWATNE. Tego wymaga szacunek dla Osoby (Marka i każdej innej)! Nie jesteśmy przecież prasą brukową, która opiera się na pomówieniach, domysłach i sensacyjnych opowieściach "kogoś, kto widział, lub znał...".
Dla nas miłośników Marka Grechuty niech niajważniejsza pozostanie Jego twórczość i osobowość!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martaw
Dołączył: 23 Sie 2007
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krakow
|
Wysłany: Pią 15:25, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Elu zgadzam sie z Toba w 100%.Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dzek
Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Pią 17:33, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Nie mogłem się powstrzymać,aby nie podać Wam tego linku.Nawiązuje on jeszcze do naszego ostatniego tematu,a przy okazji pokazuje nam Marka w środowisku Piwinicy pod Baranami.Niby był do nich w pewien sposób podobny,należał do ich "trupy",a jednocześnie jakżeż był inny i osobny.http:www.adriano2.republika.pl/htm/marek_grechuta.htm Przeczytajcie w księdze gości co napisał "goldfisch"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dzek
Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Pią 17:35, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] wpis w księdze gości "goldfisch"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ysandra
Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/ Warszawa
|
Wysłany: Pią 18:28, 26 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Uh, dzięki, aż mnie również nieco przytkało . I jeszcze o refleksji, która mi sie ostatnio nasunęła. Ostatnio przy rozmowie z koleżanką, już nieistotne o czym, ona coś powiedziała, a było to, nawiasem mówiąc, a propos Marka, że nie zna jego biografii ani nic, po prostu "słucha, bo lubi". I to jest normalny zdrowy stosunek. Ja słucham Kaczmarskiego, bo lubię, i mało mnie w sumie obchodzi jego życie, oprócz faktów ściśle związanych z jego twórczością, to jest stosunek do ówczesnej sytuacji w Polsce, że tak to ładnie (heh...) ujmę. Podoba mi się Gintrowski, o którym nie wiem niemal nic. Bardzo lubię muzykę przeróżnych zespołów np. rockowych, a nie znam nawet ich nazw. A z Markiem mam inaczej. Fascynuje mnie, i zapewne nie tylko mnie, sama postać Grechuty. Jako człowieka. To nie są odkrywcze i odosobnione stwierdzenia, ale mimo wszystko wydaje mi się to fenomenem. Z nim to nie jest u mnie "słucham bo lubię", już prędzej "słucham bo muszę" . A już tak całkiem serio, jego muzyka, w której kryje się - a nawet co rusz wyziera! - geniusz, okazała się na tyle fascynująca, że zafascynował mnie samą swoją osobą. To, że potrafiłabym "wyrecytować" jego biografię z różnorakimi niuansami i "analizą" wydaje mi się takie naturalne, to w końcu mój idol - ale to właściwie nie jest naturalne. Zadowolenie, szczęście lub nawet euforia, która ogarnia mnie po wyłowieniu jakichś kilku nieznanych mi informacji - nie są oczywiste. I na pewno to, jak często o nim myślę, albo o jego twórczości, coś rozważam; albo jak wyobrażam sobie, jak z nim rozmawiam; albo wyobrażam go sobie w różnych sytuacjach; albo po prostu przewijają się w moich myślach jakieś obrazy, jakieś niesprecyzowane myśli, które powoduję przypływ ciepła w sercu, albo stanowią jakąś ożywczą myśl i pozwalają uciec nudzie (chociaż t myśli muszą przyjść same) - to wszystko jest chyba całkowicie niezwykłe. Pewnie u wielu z nas to jest coś więcej niż fascynacja muzyką, jest to po prostu fascynacja Markiem Grechutą. Zdaje się też, że im ta fascynacja dalej się posuwa, tym trudniej o niej pisać i odczuwa się też mniejszą potrzebę - bo odczuwam to na sobie. I takiego czegoś absolutnie nie da się narzucić. Ani, jak myślę, odwrócić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dzek
Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Nie 10:55, 28 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Napewno Marek nie jest dla mnie jednym z wielu.Jest kimś szczególnym.Marek nie jest i nie był" gwiazdą ",nie gościł w kolorowych czasopismach,nie zabiegał o popularność,nie bywał na rautach,okolicznosciowych koncertach,nie udzielał wywiadow,a jednak był i jest ,może wbrew temu medialnemu szumowi ,kimś niezwykłym i innym.Wierzę,że jego piosenki,przynajmniej ich część ,przetrwają .Moja śp.teściowa,/rocznik 1919/gdy umierała prosiła moją żonę,aby jej zagrała "Ocalić od zapomnienia".Tej samej piosenki słucha jej wnuczka i moja niepełnosprawna córka.Ulubioną piosenką mojej córki jest "W dzikie wino zaplątani".Można więc powiedzieć,trawestując piosenkę Marka"Świat wokół nas się zmienia",a piosenki Marka trwają nadal.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ysandra
Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/ Warszawa
|
Wysłany: Nie 16:04, 28 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Jak mówił sam Marek - "Stare piosenki jak wino - im starsze tym lepsze..." (zresztą, na stronie marekrechuta.net sam Mistrz w najlepszy sposób uzasadnia fenomen trwania swoich piosenek). Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie tylko im starsze tym lepsze, ale i im lepiej znane, tym się wydają doskonalsze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BARBARA
Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bystrzyca Kłodzka/Kraków
|
Wysłany: Nie 22:58, 28 Paź 2007 Temat postu: Skok... |
|
|
Wrócę jeszcze na moment do zachowań Marka. Nie obchodzi mnie wcale czy Marek pił czy nie ani też ile pił i czy w ogóle pił. Ale skoro ten temat "wypłynął" na naszym forum chcę odnieść się do pewnego zdarzenia, które zostało tutaj opisane. Chodzi mianowicie o próbę skoku z balkonu. Znam tę historię z opowiadań osoby, która przy tej próbie była i można powiedzieć, że uratowała Marka przed tym skokiem. Zapewniam, że to co się zdarzyło nie miało żadnego związku z alkoholem. Marek był chory, bardzo chory...tylko tyle mogę powiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dzek
Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Pon 9:25, 29 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
K.I.Gałczyński,do którego tekastu Marek napisał swój wspaniały utwór był alkoholikiem.Złośliwi twierdzili nawet,że gotów był napisać ,za odpowiednią gratyfikację,wiersz na kazdy temat.Zresztą napisał trochę wierszy socrealistycznych.Nie przeszkodziło mu to być jednym z najwybitniejszych poetów 20-ego wieku.S.Grochowiak,I.Iredyński czy R.Wojaczek to kolejne nazwiska atystów,którzy mieli,mówiąc najdelikatniej ,problemy z alkoholem.To jedynie nielicznu z tych wielkich.Kiedyś byłem wielkim fanem rocka i czołowe gwaizdy tej muzyki równiez skończyli swój żywot przedwcześnie.Żyli zgodnie z zasadą"żyj szybko,kochaj mocno ,umieraj młodo".J.Hendrix,J.Morrison i J.Joplin to tylko niektórzy z tych artystów.Również świat jazzu miał,o ile tak można powiedzieć,swoich męczenników.Ch.Parker i J.Coltrane to najgłośniejsze z tych nazwisk.Fakt ,iż ktoś był alkoholikiem czy narkomanem w żadnym razie nie sprawia,iż patrzę na tego kogoś bardziej surowo.To nie ma dla mnie żadnego znaczenia,bo przeciez liczy sie tak naprawdę sztuka.Natmiast w przypadku Marka irytowały mnie opinie,wcale nieodosobnione,ludzi,którzy rzucali oskarżenia bez pokrycia.Czytałem wiele takich opinii zwłaszcza po jego śmierci,gdzie to ludzie nierzadko surowym tonem oskarżali Marka o rzekomy alkoholizm.To po prostu krzywdzące i niesprawiedliwe sądy,które mnie,jego wielkiego fana,po ludzku bolą.I to wszystko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BARBARA
Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bystrzyca Kłodzka/Kraków
|
Wysłany: Pon 10:21, 29 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Pomijając wszystko alkoholizm to jedna z cięższych chorób jaka może dopaść każdego z nas. Nigdy nie wiadomo co może sprawić, że zaczynamy sięgać po ten "poprawiacz nastroju". Bardzo często ta choroba dotyka ludzi bardzo wrażliwych, którzy wcześniej nie pili wcale lub pili okazjonalnie. Alkoholik to nie pijaczek wystający pod budką z piwem. To człowiek, który ma chorą duszę, który cierpi katusze, gdyż nie zgadza sie na to co widzi wokół siebie. Choć jest to przypadłość bardzo uciążliwa dla samego chorego jak i dla jego bliskich to ja nie potępiam tych ludzi. Im trzeba pomagać i to bardzo intensywnie. Oni muszą wiedzieć, że nie są sami, trzeba dotrzeć do ich wnętrza bo tam tkwi przyczyna tej strasznej i wyniszczającej choroby. Wiem dużo na ten temat, gdyż mam koleżankę alkoholiczkę. Do niedawna była wziętą panią prokurator, jest niesamowicie inteligentna, oczytana itp, ale życie przez lata tak dawało jej "w kość", że załamała się totalnie. Czy teraz jest mniej wartościowym człowiekiem? Czy wszystkie jej dokonania już się nie liczą?
Bardzo słusznie zauważył Pan Jacek - bez wzgledu na to z jakimi problemami boryka się człowiek - ważne są jego dokonania, to co dał lub zostawił innym. Artyści są w szczególny sposób narażeni na tę chorobę, gdyż są wrażliwsi no i muszą się obracać w tym piekielnym świecie show biznesu.
Nie oceniajmy ludzi wg ich słabości, bo któż z nas tym słabościom nie ulega.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dzek
Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Jelenia Góra
|
Wysłany: Pon 12:11, 29 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Ja nawet rozumiem alkoholików.Jest takie powiedzenie,że pesymiz jest domeną ludzi myślących.Jest w tym stwierdzeniu dużo prawdy.Za moim oknem rośnie piękna lipa,ktorej gałęzie zaglądają mi niemal do okna.Teraz jej liście są zólte,niebawem zostaną same gałęzie.Tylko patrząc na nią widac jak wszystko przemija.My też.Jeszcze nie tak dawno na swój sposób przezywałem swoją 40-tkę,a tymczasem za 3 lata przekrocze kolejną dekadę.Artyści tworza tak naprawde swoje dzieła ,aby oswoić,może nawet na swój sposób przezwyciężyć śmierc.Wielu ludzi uważa,a ja sie do nich również zaliczam,ze najprawdziwsze wiersze czy piosenki,czy tez inne dziełą sztuki tworzy sie z poczucia smutku,a może nawet z poczucia rozpaczy.Marian Opania powiedział kiedys o Marku,że tkwił w nim,mimo pozorów optymizmu,metafizyczny smutek.Często podkreślam jak bardzo podoba mi sie piosenka "Niebieski Młyn".Jak w całej płycie Korowód jest w niej niezwykła ,niemal rockowa dynamika,a zarazem dzięki wykorzystaniu orkiestry symfonicznej ta pieśń brzmi szlachetnie,a nawet na swój spośób/dzieki partii tub/podniośle.Nieprzypadkowo właśnie te słowa kończą tę niezwykłą płytę,bowiem ,niezależnie od naszych starań,marzeń jedyne co jest pewne na tym świecie to właśnie ten niebieski młyn.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BARBARA
Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bystrzyca Kłodzka/Kraków
|
Wysłany: Pon 13:52, 29 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Cyt. "Artyści tworza tak naprawde swoje dzieła ,aby oswoić,może nawet na swój sposób przezwyciężyć śmierc."
Panie Jacku, bardzo intryguje mnie to co Pan pisze i pobudza do rozmyślań.Wprawdzie jestem w pracy i trudno mi do końca się wyizolować postaram się "dotrzymać Panu kroku" w rozważaniach na zasygnalizowany temat.
O Marku myślę bardzo dużo, właściwie bez przerwy. On mnie do tego stopnia fascynuje, że wszystko co mnie spotyka w życiu "przekładam", że tak powiem, na "pasmo nadawania Marka". Nigdy nie myślę o Nim jak o kimś, kto umarł. Nawet, gdy stoję nad Jego mogiłą - rozmawiam z Nim jak z żywym.
Nie bez powodu zacytowałam na wstępie fragment Pana wypowiedzi. Dla mnie jest oczywiste, że wszyscy - nie tylko artyści - cokolwiek tworzymy, robimy to, aby pokonać śmierć, albo może inaczej - aby dowieść, że śmierć nie istnieje. I to się nam udaje choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Zbyt dużą wagę przywiązujemy do naszej cielesności i dlatego, gdy dusza choruje w następstwie choruje też ciało. Posłużmy się choćby tym nieszczęsnym alkoholizmem.
Artyści, ale również "zwykli" ludzie obdarzeni dużą wrażliwością zawsze będą cierpieć męki duchowe, gdyż mają świadomość swego ograniczenia z powodu właśnie cielesności. Oni wiedzą, że żadne cielesne środki nie są w stanie wyrazić ducha. I to jest dla niektórych wręcz tragedią. Dlatego WIELCY i ci mniejsi są wiecznie niezadowoleni z efektów swoich działań, ciągle coś zmieniają, poprawiają lub wręcz niszczą, albo... jak Marek, nigdy nie wracają do tego co raz stworzyli. Marek nigdy nie słuchał swoich nagrań.
Jednak mimo tych ograniczeń wielkie dzieła powstają i powstawać będą, a niektórzy artyści poprzez zastosowanie prawie "rzeczy ostatecznych" bedą dowodzić, iż śmierć nie istnieje.
Piszę o tym tak dużo, gdyż ostatnio wrócił w kręgach filmowych temat realizowanego od roku filmu "Istnienie" Marcina Koszałki. Pewnie Pan zna tę kontrowersyjną sprawę. Gdy czytałam o tym przed rokiem byłam nieco zszokowana ale teraz już odbieram to całkiem inaczej.
W dyskusji o filmie padły nastepujące słowa:
" Martwe ciało nie jest człowiekiem, choć do niego kiedyś należało.
To, co ludzkie, choć głeboko związane z materią, jest w istocie
niematerialne".
Tak więc...czy Marek umarł?
Czy po śmierci nie jesteśmy bardziej ludźmi niż za życia?
P.S.
To co napisałam, wg mnie, tylko na pozór może być odbierane jako odejście od tematu. Bo o kim my na tej stronie piszemy, kto nas inspiruje? MAREK, którego ciało tylko nie żyje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ysandra
Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/ Warszawa
|
Wysłany: Pon 18:54, 29 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Wisława Szymborska "Ludzie na moście"
Dziwna planeta i dziwni na niej ci ludzie.
Ulegają czasowi, ale nie chcą go uznać.
Mają sposoby, żeby swój sprzeciw wyrazić.
Robią obrazki, jak na przykład ten:
Nic szczególnego na pierwszy rzut oka.
Widać wodę.
Widać jeden jej brzegów.
Widać czółno mozolnie płynące pod prąd.
Widać nad wodą most i widać ludzi na moście.
Ludzie wyraźnie przyspieszają kroku,
bo właśnie z ciemnej chmury
zaczął deszcz ostro zacinać.
Cała rzecz w tym, że nic nie dzieje się dalej.
Chmura nie zmienia barwy ani kształtu.
Deszcz ani się nie wzmaga, ani nie ustaje.
Czółno płynie bez ruchu.
Ludzie na moście biegną
ściśle tam, co przed chwilą.
Trudno tu obejść sie bez komentarza:
To nie jest wcale obrazek niewinny.
Zatrzymano tu czas.
Przestano liczyć się z prawami jego.
Pozbawiono go wpyw na rozwój wypadków.
Zlekceażono go i znieważono.
Za sprawą buntownika,
jakiegoś Hiroshige Utagawy,
(istoty, która zresztą
dawno i jak należy minęła),
czas potknął się i upadł.
Może to tylko psota bez znaczenia,
wybryk na skalę paru zaledwie galaktyk,
na wszelki jednak wypadek
dodajmy, co następuje:
Bywa tu w dobrym tonie
wysoko sobie cenić ten obrazek,
zachwycać się nim i wzruszać od pokoleń.
Są tacy, którym i to nie wystarcza.
Słyszą nawet szum deszczu,
czują chłód kropel n karkach i plecach,
patrzą na most i ludzi,
jakby widzieli tam siebie,
w tym samym biegu nigdy nie dobiegającym
drogą bez końca, wiecznie do odbycia
i wierzą w swoim zuchwalstwie,
że tak jest rzeczywiście.
Myślę, że ten wiersz pasuje do dyskusji. Tworzy się żeby oswoić, a nawet przezwyciężyć śmierć. Słowa pisane zawierają w sobie jakąś moc, jakąś siłę (ha, przecież początek historii ludzi datuje się na moment powstania m. in. pisma...). Piszemy pamiętniki (sama całkiem niedawno zaczęłam to robić, bo wreszcie znalazłam, bo wielu próbach, sposób pisania). Robimy zdjęcia - żeby w oczywisty sposób oszukać czas. I piszemy, malujemy, komponujemy... żeby uchwycić jakąś ulotną myśl, jakieś przeczucie. Stawiamy piękne budowle - żeby człowiek mógł cofnąć czas. Żeby zrobić rzecz niemożliwą, żeby siegnąć myślą, wzrokiem, a nawet sercem do przeszłych wieków, do tych którzy przeminęli tysiące lat temu. Niby sporo tego to rzeczy użytkowe, np. stawianie domów wydaje się oczywiste, ale przecież zagłębiając się w to, oszukujemy czas. Ileż to osób, jak Marek opowiadał, podchodziła do niego i mówiła, że dzięki jakiejś piosence ubyło im trzydzieści lat! On sam nie słuchał, jak wspominała pani Barbara, swoich nagrań, ale słuchał sympatii ze swojej młodości. Powiem teraz coś oczywistego, ale - artyści nie tworzą dla siebie ani nawet dla sobie współczesnych - dla następnych. I żeby na tej drodze, która "pędzi z nami bez wytchnienia. (...)[Swój] ślad na drogach/ocalić od zapomnienia.", jak to pięknie pisał Gałczyński.
Odniosę się jeszcze do jednego poruszanego wątku. Bardzo zainrygowało mnie zdanie "Pesymizm jest domeną ludzi myślących". Ha, to co widzimy faktycznie niekoniecznie napawa optymizmem. A może to co dostrzegamy. Bo nie każdy to dostrzega. Tak jak nie każdy dostrzega, że po trochu odbiera się mu wolność czy się go obraża tudzież robi się z niego idiotę. Nie każdy dostrzega tą przerażającą masówkę, w jaką się zmieniają społeczeństwa. Ja mogę zrozumieć wielu ludzi, alkoholika, samobójcę (a przecież ci ludzie są zazwyczaj nieporównanie wrażliwsi od tych "normalnych", przeciętnych), osobę o całkiem innym, sprzecznym z moim sposobem czy poglądem na życie - ale nie zrozumiem i nie chcę zrozumieć tych, którzy dają sobie zrobić wodę z mózgu. Jak to śpiewa Jacek Kaczmarski, o tych, co "łączą swe talenty owcze w stada wzajemnej abrobaty". Mnie talentów owczych brak i jestem z tego dumna. Ale w tej dumie dużo jest goryczy - że tyle osób te talenty bardzo sobie ceni. Bezmyślność to największe zagroznie dla ludzkości, tak bezmyślna głupota, jak i bierność przez bezmyślność. To widać już w szkole, kiedy 90% osób wkuwa na pamięć regułkę, która co prawda jest długa, lecz banalna, jeśli pomyśleć. Tu bym mogła powylewać jeszcze trochę goryczy, ale ogólnie i tak uważam się za optymistkę, w czym niemała zasługa Marka. A ten smutek metafizyczny to bardzo ciekawa sprawa (chociaż bywa też radość czy szczęście metafizyczne). Ja ostatnio mam fioła na punkcie wszystkiego, co "metafizyczne", na punkcie uczuć metafizycznych. Wiem, że znam te uczucia, choć zaczęłam ich doświadczać niedawno. To znaczy może kiedyś również się zdarzały, ale nie umiałam sobie z nimi radzić, tak jak człowiek nieprzywykły do piękna, a raczej do dostrzegania piękna, może się az nieprzyjemnie poczuć przy oczywistym pięknie, albo ktoś, kto nie zastanawia się nad złem historii dozna nieprzyjemnego szoku np. na widok głośnego ostatnio "Katynia". Ten smutek metafizyczny bierze wg mnie swoje źródło po prostu w bezsilności - wobec historii (nierzadko połączony, przynajmniej u mnie, z jakimś wstydem), wobec złych kierunków, w jakich zmierza świat, czy nawet czasami wobec piękna, które aż rozrywa od środka (pamiętam moje pierwsze szoki związane z Markiem, pierwszy taki wielki płacz z bezsilnego zachwytu był właśnie, panie Jacku, nad "Niebieskim młynem"...), z poczucia swojej małości, swojej mikrowatości, czyli też bezsilności nad w sumie własnym losem. Szczęście metafizyczne, które uderza, podobnie jak ten smutek, nagle, w najmniej spodziewanym momencie, to całkiem inna sprawa, ale zdarza się, że jest to okiełznany smutek metafizyczny (jak to oszałamiające piękno czy nawet poczucie swojej drobności albo wręcz okruszka w jakimś wielkim dziele - Marek nauczył mnie pewne rzeczy pojmować i radzić sobie z nimi, nauczył mnie przyjmować je i wchłaniać z miłością i wdzięcznością, jakkolwiek napuszenie by to nie brzmiało).
Na koniec chcę podkreślić: MAREK NIE UMARŁ! Ktoś, kto potrafi w dalszym ciągu TAK działać na ludzi - nie może nie istnieć. Na koniec posłużę się słowami Lecha Sokoła napisanymi w odniesieniu do Witkiewicza, ale które pasują do każdego chyba Wielkiego artysty: "Swoje przemyślenia i intuicje potrafił przetworzyć w potężną wizję artystyczną. Umiał tę wizję utrwalić tak, że i dzisiaj silnie oddziałuje na czytelników i widzów teatralnych [tu: słuchaczy]. Więcej nawet: dopiero dzisiaj zaczęliśmy ją w pełni rozumieć i doceniać."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|